Przebudziłam się parę minut po 3 z
dziwnym uczuciem, jakby ktoś koło mnie leżał. Głupie myśli wciąż krążyły po
mojej głowie, nie dawały mi żyć, dzień w dzień budziłam się cała spocona, nie
mogłam zasypiać, bałam się. Bałam się wszystkiego. Usiadłam na łóżku, nogi
podkulając pod swoją brodę. Wokół kolan owinęłam ręce, które nie wiedząc czemu
trzęsły mi się. Przecież w pokoju miałam wystarczająco ciepło, bo w końcu mamy
sierpień. Nie mogłam dłużej znieść tego okropnego uczucia, więc pochwyciłam
swojego misia w rękę i zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam szklankę, nalałam
sobie zimnej wody i już miałam się rozkoszować smakiem kranówki, gdy nagle
szklanka wyślizgnęła mi się z ręki i upadła na podłogę, robiąc mnóstwo hałasu i
roztrzaskując się na miliony kawałków.
-
Szlag by to! – krzyknęłam, ponieważ zaistniała sytuacja mnie
zdenerwowała. Posprzątałam potłuczone szkło i ze zrezygnowaniem powróciłam do
swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otuliłam kołdrą i wyjęłam telefon, w
którym wykręciłam numer do Przemka. Po kilku sygnałach odebrał i wymruczał coś
niewyraźnie. – Przemek… Ja już mam dość tego wszystkiego – wydusiłam z siebie
ledwo słyszalnie, powstrzymując się od wybuchnięcia głośnym płaczem. Usłyszałam
tylko wzdychnięcie i charakterystyczny dźwięk, który towarzyszy człowiekowi
przy przeciąganiu się.
-
Mała, czego masz dość? Co znów się stało? – zapytał z troską. – Albo poczekaj,
mam lepsze rozwiązanie – dodał, nie pozwalając mi dojść do słowa, po czym w
telefonie zastałam dźwięk rozłączenia się. No świetnie! Nie dość, że mam dziwne
myśli, to teraz ten jeszcze postanowił się rozłączyć. Nagle ku mojemu
zdziwieniu usłyszałam pukanie do drzwi, które z każdą chwilą robiło się coraz
głośniejsze. Nie spodziewałam się kto to by mógł być, więc przełknęłam ślinę i
powoli zaczęłam schodzić do drzwi, jednym zwinnym ruchem otwierając je.
-
Przemek! Jak dobrze, że jesteś! – krzyknęłam lekko zachrypniętym i sennym
głosem, sama nie wiem czy z radości, czy ze smutku i momentalnie rzuciłam się w
jego silne ramiona, którymi objął mnie wokół pasa, tym samym podnosząc mnie ku
górze, zamykając za sobą drzwi i kierując się ze mną do pokoju. Usiedliśmy
razem na moim łóżku, z całej siły wtuliłam się w niego, ani na moment nie
odrywając głowy od jego klatki piersiowej. – Ja już nie wiem co mam z tym
robić. To wszystko mnie przewyższa, dzień w dzień mam to samo, wciąż te głupie
myśli, co ja mam robić? Przemek…
-
Póki co przestań się tak tym zamartwiać. Im bardziej będziesz o tym myślała,
tym bardziej te myśli będą cię dręczyły. Spokojnie, mała. Jestem przy tobie,
nie mam zamiaru cię opuszczać w takiej sytuacji. Dobrze wiesz, że zawsze możesz
na mnie liczyć – szeptał do mojego ucha, a ja czułam się w końcu doceniana i
chwilowo uspokojona. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, którego już
dawno sama nie widziałam.
Po spokojniejszej nocy z Przemkiem u boku
w końcu poczułam, że może być już tylko lepiej, że mam do tego motywację, że
trzeba walczyć o lepsze jutro. Dobrze jest mieć obok siebie takiego przyjaciela
jak on, w końcu nasze dobre 10 lat znajomości nie może się tak bezprawnie
zmarnować. Przechyliłam głowę w bok i ujrzałam smacznie śpiącego Pawlickiego.
Widok jego wydętej dolnej wargi tak mnie rozczulił, że prawie wybuchłam
śmiechem. Nie chcąc go budzić wygramoliłam się z łóżka i nie robiąc żadnego
najmniejszego hałasu udałam się do kuchni, gdzie przygotowałam parę naleśników
z nutellą i truskawkami. Po zakończeniu swojej czynności udałam się ponownie na
górę, gdzie przystawiłam jeden talerz pod sam nos Przemka, przygryzając przy
tym delikatnie swoją wargę.
-
Mmm. Co tak ładnie pachnie? – spytał, nie otwierając oczu. Przeciągnął się i
usiadł po turecku na łóżku, tym samym dokładnie analizując swoimi oczami owe
otoczenie. – Z jakiej to okazji? – zapytał z ciekawością i wyciągnął dłonie po
talerz.
-
Czy zawsze musi być coś z jakiejś specjalnej okazji? Nie, po prostu chciałam
zrobić coś dobrego – uśmiechnęłam się, tym samym w moich policzkach ukazały się
dwa urocze wgłębienia.
-
Kochana jesteś – krótko podsumował i wspólnie zabraliśmy się za jedzenie. – Mam
dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – mówił niewyraźnie przeżuwając kolejne
kawałki naleśników.
-
Może najpierw spokojnie zjesz, a później podzielisz się tą propozycją? –
grzecznie mu zasugerowałam, jednak Pawlicki jak to Pawlicki wie lepiej co dla
niego jest korzystniejsze i już po chwili jego twarz była cała ubrudzona od
czekolady. – Czy ty kiedyś dorośniesz? – zapytałam z rozbawieniem.
-
Bycie dzieckiem jest fajne! – krzyknął z oburzeniem, co sprawiło, że wybuchłam
jeszcze głośniejszym śmiechem, przy okazji łapiąc się za brzuch. – A zatem,
pozwól, że wdrożę moją propozycję w twój dzisiejszy plan zajęć. Idziesz ze mną
dzisiaj na trening na Smoczyku i nie widzę żadnych sprzeciwów, ja już
postawiłem na swoim. Widzę, że się cieszysz z tego powodu, to dobrze –
uśmiechnął się zadziornie. – Bo tylko spróbowałabyś mi odmówić – pokręcił
groźnie swoją głową. Bycie groźnym i poważnym nie idzie w parze z Przemkiem. Ta
postawa zdecydowanie do niego nie pasuje.
Zgodnie z planem Przemka razem udaliśmy
się na stadion, gdzie za godzinkę miał rozpocząć się trening pomiędzy Unią
Leszno, a Spartą Wrocław. Promienie słońca docierały wszędzie, duchota dawała
niezwykłe oznaki, więc nie miałam zamiaru wychodzić z boksu mojego przyjaciela.
Chłodziłam się jego dmuchawą, co i tak nie dawało żadnego upragnionego efektu.
-
Przemeeeeeeeek – wydusiłam z siebie, przedłużając jak najdłużej tylko mogłam
dane imię.
-
Co chcesz? – zapytał, odwracając się w moim kierunku. W ręku trzymał brudną
szmatkę, którą co chwilę coś czyścił przy swoim sprzęcie. Taki widok jak
najbardziej mi odpowiadał. Przemysław Pawlicki w roli perfekcyjnej pani domu?
Dlaczego by nie? Kiedyś to chyba wykorzystam.
-
Duszno mi – odparłam z nadzieją, że znajdzie jakieś rozwiązanie w związku z
moim drobnym problemem. – Zrób coś z tym.
-
Rozbierz się – poruszył zabawnie swoimi brwiami, a ja wzięłam pierwszą lepszą
rzecz, która znajdowała się obok mnie i rzuciłam nią w niego, jednak
bezskutecznie, ponieważ refleks to on ma niezły.
-
Ja cię wszędzie szukam, a ty tutaj sobie ładnie romansujesz z tego co widzę! –
nagle do naszej rozmowy wtrącił się jego młodszy brat. – Chodź na chwilę ze
mną, jest sprawa.
-
Mam nadzieję, że to coś poważnego? Nie mam ochoty się stąd ruszać dla jakiejś
kolejnej twojej błahostki.
-
Sugerujesz mi, że przychodzę do ciebie zawsze z jakąś durną sprawą?
-
Może nie durną, ale przeważnie twoje sprawy nie mają sensu i niepotrzebnie mi
zawracasz cztery litery.
-
Przepraszam bardzo! – uniósł się głosem Piotrek.
-
Dobra, weźcie już się uspokójcie – w końcu i ja musiałam dodać coś od siebie,
bo już nie mogłam słuchać tej ich całej braterskiej kłótni. – Przemek idź z
nim, z pewnością to coś ważnego – uśmiechnęłam się łobuzersko, a kiedy
spostrzegłam morderczy wzrok najstarszego z nas wybuchłam śmiechem, jednak w
głębi duszy zaczęłam się o siebie obawiać, ponieważ wiedziałam, że ten tutaj
żużlowiec w akcie zemsty jest w stanie zrobić dosłownie wszystko. Kiedy odeszli
spodziewałam się spokoju, jednak moje marzenia szybko legły w gruzach. Ich
kłótnię niestety dalej było słychać. Wywróciłam teatralnie oczami i
postanowiłam sobie zrobić mini wycieczkę po stadionie.
Do
treningu pozostało coraz mniej czasu. Zawodnicy ze spokojem podchodzą do tego
wszystkiego, grzeją swoje maszyny, wprowadzają ostatnie poprawki.. i brama
prowadząca na tor po chwili się otwiera. Zajęłam miejsce na pierwszej lepszej
trybunie, uważnie obserwując kiedy na torze ujrzę sylwetkę Przemka. Strasznie
uwielbiałam tutaj przychodzić, ryk żużlowych silników i ten specyficzny zapach
zawsze były, są i będą dla mnie ukojeniem i odskocznią od tej niekiedy szarej
codzienności. W tym samym momencie w którym żużlowcy zaczęli pokonywać kolejne
kółka, przez moje plecy przechodziły przyjemne dreszcze, a na rękach dało się
dostrzec gęsią skórkę. Taki stan uwielbiałam najbardziej.
-
Cześć wieśniaro – usłyszałam radosny głos za swoimi plecami. Przechyliłam głowę
w tył i ujrzałam Piotrka. Teraz zapragnął zaczepiać mnie? Mało mu kłótni?
-
Cześć leszczu – postanowiłam nie być inna i również dodać nieco urozmaicenia
mojej wypowiedzi. – Lepiej się skup na treningu, a nie na pogawędkach.
-
Spokojna twoja rozczochrana – poklepał mnie po plecach i zaśmiał się. –
Sytuacja jest jak najbardziej opanowana.
-
No zobaczymy później, jak zaczniesz punktować, albo i nie zaczniesz –
zaakcentowałam dwa ostatnie wyrazy, z dużym naciskiem na „nie”.
-
Jeszcze się zdziwisz! Jeszcze będziesz mnie błagała o autograf, wspólne zdjęcie
i numer telefonu! Nic nie dostaniesz! – wykrzyczał to z taką powagą i frustracją,
że nie pozostało mi nic innego jak uznanie, że kompletnie nie znam tego
zawodnika.
Kiedy trening dobiegł końca jeszcze przez
chwilę siedziałam na trybunie i uważnie obserwowałam jak traktory dokańczały
swoją pracę na torze. Wciąż brakowało mi żużlowych emocji, czułam niedosyt, lecz
mimo wszystko w końcu zaczęłam kierować się w stronę boksu Przemka. Jednak mój
plan nie powiódł się, bo momentalnie ktoś podszedł do mnie od tyłu i zakrył mi
oczy swoimi dłońmi.
---------------
Hej Hej Falubaz! Tak mnie ucieszyła wygrana drużyny z Zielonej Góry, że aż postanowiłam właśnie teraz opublikować swój pierwszy rozdział. Co do niego nie mam jakichś żadnych zażaleń, bo zawsze mogło być gorzej. Ocenę pozostawiam wam i do następnego! ;)
Już uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! ;D Dużo weny życzę i pozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nadia ma takiego Przemka, dzięki niemu da radę! Akcja z naleśnikami genialna xD I Przemo jako duże dziecko :D Mam nadzieję, że dziewczynę już nie będą dręczyć koszmary. Ciekawe kto zasłonił oczy naszej bohaterce...
OdpowiedzUsuńFajnie, że znów zaczęłaś pisać, ponieważ bardzo podoba mi się Twój styl :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie, więc z niecierpliwością oczekuję na nowość :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetne opowiadanie! Mam nadzieję, że to ktoś znajomy zasłonił jej oczy.
OdpowiedzUsuńWow *.* świetny rozdział!! Bardzo ciekawi mniekto jej zatrył te oczy...:)
OdpowiedzUsuńCzekam na 2 !!:*
No i wiadomo! Jest Przemo- jest zabawa xD Naleśniki wygrały wszystko xD Dobrze, że Nadia ma kogoś takiego przy sobie :) A Piter to taki nieodgadniony człowiek O.o Niby żartuje, niby nie :P No ciekawe któż to zakrył jej oczy :)) Czekam na nowy i zapraszam na nowość na http://comatose-feeling.blogspot.com/ oraz na zupełnie nowe opowiadanie na http://there-is-only-one-life.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńno no sie zapowiada ciekawie ;D czekam na nowość ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam sobie prolog, 1. rozdział, zapoznałam się z bohaterami i kupiłaś mnie. Na widok Batcha, aż się sama do siebie uśmiechnęłam. :)
OdpowiedzUsuńAle wracając do treści... Współczuję Nadii. Strata rodziców na pewno nie jest łatwa. Na to nie da się przygotować i dziecko, które zostaje samo musi zaczynać wszystko od nowa. Na szczęście Nadia ma wokół siebie przyjaciół, którzy pomogą jej w każdej sytuacji. Przemek jest nieoceniony. Nie czekał na wyjaśnienia dziewczyny, tylko przyjechał, by ją wesprzeć. Czegóż chcieć więcej. A kłótnie między rodzeństwem zawsze są urocze i śmieszne. :)
Już nie moge doczekać się kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że będziesz mnie informowała. :)
W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowość: http://bez-ciebie-znikam.blogspot.com
Hej, hej :) Zapraszam na nowości na http://there-is-only-one-life.blogspot.com/ oraz
OdpowiedzUsuńhttp://comatose-feeling.blogspot.com/
Hej! :)
OdpowiedzUsuńKolejne opowiadanie do kolekcji ;) Historia naprawdę ciekawa. Bohaterowie również ;)
To wielkie szczęście mieć takiego przyjaciela, który nawet w środku nocy do Ciebie przyjedzie jeśli będzie taka potrzeba.
A ja myślę, że to Batch zasłonił jej oczy ;)
Pozdrawiam, czekam na następny i zapraszam do siebie :) http://riding-through-the-storm.blogspot.com/