piątek, 13 czerwca 2014

Prolog.

      Jak każdego dnia rano promienie lipcowego słońca przedzierały się przez zasłony do mojego pokoju. Otworzyłam najpierw jedno oko, później drugie i dosłownie w ułamku sekundy podniosłam się do siadu skrzyżnego. Opierając głowę o ścianę wpatrywałam się w jeden punkt, który był oświetlony przez słońce, a w powietrzu dało się dotrzeć drobinki kurzu, które przemieszczały się bez celu tam i z powrotem. Zapowiadał się kolejny nic nie znaczący i zwykły dzień, jak na razie. Wygrzebałam na pamięć swój telefon spod poduszki, gdzie czekała na mnie wiadomość od Przemka. Chwyciłam się momentalnie za głowę, ponieważ kompletnie zapomniałam, że dzisiaj mu obiecałam, że się z nim spotkam. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki, w celu przemycia sobie twarzy zimną wodą. Wróciłam do pokoju, ubrałam się w luźne ubrania i zeszłam na dół, gdzie przywitałam się buziakiem w policzek z moją mamą, z którą idealnie się dogadywałam.
- Cześć córciu. Jak się spało? – podczas przygotowywania śniadania skierowała wzrok w moją stronę, a na jej młodej i promiennej twarzy ukazał się uśmiech.
- Jak zawsze wyśmienicie. Dzisiaj jedziecie z tatą do cioci? – na to pytanie moja mama skinęła głową na „tak”. – Miałam jechać z wami, ale przypomniało mi się, że Przemek zaprosił mnie na spotkanie. Nie będziesz się gniewać, jeśli tym razem nie zaszczycę was swoją obecnością? – zapytałam z wielką nadzieją.
- Oczywiście, że nie! Baw się dobrze i uważaj na siebie.
- Wiem, mamo. Będę uważać – uśmiechnęłam się i na znak podziękowania ponownie złożyłam na jej policzku pocałunek.
      Dwie godziny później mój przyjaciel stawił się pod drzwiami mojego domu, gdzie kilka razy zapukał. Chwyciłam torebkę w swoją prawą dłoń i wyszłam z domu, witając się z Pawlickim mocnym i szczerym przytuleniem.
- To gdzie się wybieramy? - zapytałam z ciekawością, nie odrywając oczu od jego twarzy.
- Zobaczysz, to niespodzianka - odparł tajemniczym głosem i puścił mi zadziornie oczko, po czym skinięciem głowy zaprosił mnie do środka swojego samochodu i ruszyliśmy. Przez moment siedziałam w ciszy i wpatrywałam się w jeden punkt. - O czym tak myślisz? – zapytał nagle mój towarzysz, który starał się skupiać na drodze.
- O niczym takim – odparłam całkowicie wyrwana z bujania w obłokach i chwilę mi zajęło zanim powróciłam na normalny tor.
- Jak to? Przecież widzę, że siedzisz w całkowitym skupieniu – zażartował sobie i kątem oka spojrzał w moją stronę, jednak wciąż siedziałam niewzruszona.
- Jakoś tak mam dziwne przeczucie, że ten dzień zakończy się w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
- O czym ty mówisz? – zdziwił się jeszcze bardziej.
- Sama nie wiem – wydukałam i parę razy zastukałam w karoserię samochodu swoimi paznokciami, które były pomalowane na niebiesko.
      Wyjechaliśmy za miasto, a tam Przemek zaczął się kierować w nieznane mi dotąd miejsce. Jeszcze przez jakieś 30 minut jechał, aż w końcu zatrzymał się przy jakimś niewielkim stawku. Wysiadł z auta jako pierwszy, podszedł do mnie, otworzył mi drzwi i podając mi rękę uśmiechnął się przyjaźnie. Z bagażnika wyjął koc, koszyk z jedzeniem i wygodnie usiedliśmy obok stawku.
      Po miło spędzonym czasie i ciągłych śmiechach i rozmowach postanowiliśmy wrócić do Leszna. Udało mi się namówić Przemka na to, aby został u mnie jeszcze w domu, ponieważ ta dziwna obawa przed jakąś utratą ponownie do mnie powróciła i strasznie źle się z nią czułam.
      Kiedy wybiła tylko godzina 21 postanowiłam zadzwonić do mamy, lecz nie usłyszałam tam żadnego sygnału, sytuacja powtórzyła się również i u taty. Lekko wystraszona oparłam się rękoma o blat, a po chwili usłyszałam głośne wołanie z salonu. Wybiegłam z kuchni jak oszalała, prawie po drodze się przewracając. Usiadłam na kanapie i nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
- „Dzisiaj około godziny 19:36 na obrzeżach Leszna doszło do wypadku, w którym na miejscu zginęły dwie osoby, najprawdopodobniej małżeństwo, których samochód bezlitośnie został zmasakrowany przez tira i wbity pobliskie drzewo. Przypuszcza się, że kobieta miała niecałe 40 lat, a mężczyzna 45. Oboje mieszkali w Lesznie.”
Już teraz wiem dlaczego nikt z moich rodziców nie odebrał, dlaczego miałam dziwne uczucie, że dzisiaj coś się wydarzy, ale nie spodziewałam się, że aż tak poważnego. To był jeden z większych ciosów w moje serce. Zaraz po wyłączeniu telewizora zalałam się gorzkimi łzami, których końca nie było widać. Wyłam z żalu i rozpaczy, o tragedię obwiniałam siebie, krzyczałam na całe mieszkanie i nie miałam zamiaru się uspokoić. Kompletnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić, jedyną myślą w mojej głowie było popełnienie samobójstwa, lecz Przemek przez cały czas wybijał mi to z głowy. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, co chwilę chodziłam po pokoju i krzyczałam, wymachiwałam rękoma, rzucałam pobliskimi rzeczami gdzie popadnie lecz to wciąż mi nie pomagało. Mój stan z minuty na minutę pogarszał się jeszcze bardziej.
      Tamtego dnia moje życie wywróciło się o 360 stopni i dotarło do mnie, że niestety muszę się usamodzielnić i od teraz walczyć z każdym problemem sama, bez pomocy innych. Nigdy już nic nie będzie takie samo, wciąż w środku słyszę głos dziennikarza, który był na miejscu wydarzenia i o tym powiedział. Mimo, że minęło już tyle czasu wciąż nie mogę się pozbierać i każdy kolejny krok stawiam z niepewnością…

2 komentarze:

  1. Mimo tragicznego początku historia zaczyna się ciekawie... mam nadzieję, że Nadia sobie poradzi w życiu a Przemek będzie jej pomagać. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie się zaczyna, mimo tragicznego początku. No i jest Przemek i widziałam Batcha wymienionego jako jednego z bohaterów więc mnie już masz :) Mając takiego przyjaciela liczę, że Nadia poradzi sobie z ułożeniem na nowo swojego życia.
    Czekam na nowość i zapraszam do nas na kolejny rozdział http://comatose-feeling.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń