środa, 16 lipca 2014

Rozdział trzeci.

      Zapowiada się kolejny piękny dzień – pomyślałam sobie w głowie. W końcu po tej całej męczącej bijatyce ze swoimi negatywnymi myślami przyda mi się odrobina szczęścia. Jak zawsze rano przywitały mnie promienie słońca, które przedzierały się przez zasłonięte okna, aż chce się żyć. Usiadłam wygodnie na brzegu łóżka i prostując swoje kości usłyszałam skrzypienie drzwi. Kto o tak wczesnej porze wchodzi do mojego pokoju? Nagle usłyszałam miły i ciepły głos. Głos, który był doskonale mi znany. Przetarłam oczy, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, który został wywołany dzięki zapachowi dopiero zrobionych uwielbianych przeze mnie naleśników z nutellą. Już miałam wyciągać ręce ku owej postaci, by najeść się daniem i z jeszcze większą przyjemnością myśleć pozytywnie o dzisiejszym dniu, gdy obraz w przeciągu sekundy mi się rozmazał, sylwetka mojej najukochańszej mamy zniknęła, a ja podniosłam się z łóżka, momentalnie wybuchając gorzkim płaczem.
      Od godziny siedzę w ciszy, która przeszywała moje cztery ściany. Wciąż biję się ze swoimi myślami. Sądziłam, że chociaż na jakiś czas moja podświadomość o rodzicach dała mi spokój, jednak myliłam się. To wróciło do mnie szybciej niż się tego spodziewałam. Leciały kolejne minuty, tak samo jak i kolejne łzy. Nawet wspaniała pogoda za oknem nie była w stanie mnie ruszyć, a raczej wybudzić z tego całego okropnego stanu, w jakim się aktualnie znajdowałam. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do ciszy, aż przerwał ją mój dzwonek. Kątem oka spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniało zdjęcie Troya. Przesunęłam palcem po ekranie i dałam na głośnomówiący, opierając się plecami o ścianę.
- Alooooha! – rzucił radośnie jako pierwszy. – Co dzisiaj robisz? Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów i, że cię nie obudziłem? – zadał pytanie, po czym nie czekając na moją odpowiedź kontynuował swoją wypowiedź. – Tak sobie myślałem przez całą noc, że w sumie mógłbym cię dzisiaj gdzieś zabrać, ale pojawił się lekki problem. Spokojnie, mądry i zaradny Troy Batchelor znalazł na to odpowiednie rozwiązanie! W końcu od czego ma się taki łeb jak mój. Mimo tylu kilometrów ja najprościej w świecie po ciebie przyjadę i nie chcę słyszeć żadnych ale, bo inaczej siłą cię zmuszę, a to już będzie mogło podchodzić pod gwałt – w tym momencie zaśmiał się, a ja tylko delikatnie uśmiechnęłam. – Więc jak? Zgadzasz się? – ponownie zadał pytanie, tym razem dając mi chwilę na zastanowienie się.
- W sumie i tak nie mam nic innego do roboty, więc okej. Zgadzam się. O której mam się ciebie spodziewać?
- Niech to będzie moją słodką tajemnicą. Po prostu bądź gotowa i tyle. O której to się sama przekonasz.
- Oj Troy – nie było mi do śmiechu, ani żadnej kłótni, więc musiałam za wszelką cenę wydusić z niego tą jakże ważną i istotną dla mnie informację, bo przecież muszę się przyszykować.
- Nie znam żadnego Troya – odparł, a ja wzruszyłam tylko swoimi ramionami. – Bądź gotowa. Do później, wpadnę po ciebie! – krzyknął do telefonu i udając, że traci wszelaki sygnał, rozłączył się, tak samo kiedy to główny bohater jakiegoś filmu siedzi w domu i udaje, że wchodzi w jakieś pomieszczenie w którym panuje absolutny brak zasięgu. Nie pozostawił mi żadnego wyboru. Musiałam zacząć się przygotowywać, bo nie wiedziałam w którym momencie ten szaleniec zapuka do moich drzwi.
      Po godzinie byłam już gotowa. Dokładnie wyprostowałam swoje włosy, na twarzy pojawił się delikatny makijaż, który świetnie podkreślał moją kobiecą urodę, a z tym wszystkim idealnie połączyła się czerwona sukienka i czarne buty na obcasie. Długo nie musiałam czekać na żużlowca. Lekko poddenerwowana, ponieważ nie wiedziałam co mnie dzisiaj będzie czekać, wzięłam torebkę i zeszłam na dół, gdzie przywitałam się z Troyem.
- Wow! – wydusił z siebie zaraz, kiedy zrobiłam krok w tył, aby dać mu wolną przestrzeń. – Wyglądasz niesamowicie, a o twojej sukience to już nie wspomnę – uśmiech nie schodził mu z twarzy, podczas tego, gdy uważnie przyglądał się każdemu centymetrowi mojego ciała.
- Już się tak nie patrz, bo w nocy spać nie będziesz mógł – odparłam i pokręciłam swoją głową na boki. – To gdzie mnie zabierasz? – zapytałam, aby jakoś odciągnąć wzrok Australijczyka od mojej sukienki.
- Zobaczysz – posłał mi tajemnicze spojrzenie i chwilę później gestem prawej ręki zaprosił mnie do środka swojego samochodu, przed oczywiście otworzył mi drzwi i kiedy tylko wsiadłam, zamknął je. – To co? Gotowa na spędzenie całego dnia ze mną? – zapytał i ruszył w kierunku wyznaczonego przez siebie miejsca.
- Jak najbardziej, ale wciąż nurtuje mnie jedno pytanie. Gdzie my do jasnej cholery jedziemy? – zapytałam i miałam nadzieję, że Troy mi w końcu powie coś więcej na ten temat, niż tylko samo „zobaczysz, to niespodzianka”.
- Póki co nie spieszy mi się na to miejsce, bo lepiej tak wygląda jak już trochę zbiera się na zachód słońca. Teraz po prostu sobie pojeździmy na mieście – zaśmiał się i spojrzał w moim kierunku, za długo jego wzrok tkwił na mojej sylwetce i zrobił niestety błąd, bo chwilę później minimalnie zjechał na poboczny pas i usłyszeliśmy głośne trąbienie z naprzeciwka. Troy gwałtownie skręcił samochodem i się zatrzymał, a ja przerażona tym wszystkim nie wiedziałam co mam zrobić.
- Czyś ty oszalał do reszty?! Chcesz spowodować jakiś wypadek? Patrzy się na drogę, a nie na osobę siedzącą obok, nie nauczyli cię tego przy zdawaniu na prawko?! – zaczęłam krzyczeć na żużlowca i machać rękoma na wszystkie strony świata, ponieważ byłam zdenerwowana całą tą sytuacją i przede wszystkim gotowa do wyjścia z jego auta, jednak w miarę szybko się uspokoiłam, lecz mimo to moje serce wciąż waliło jak oszalałe.
- Spokojnie, przecież nic się nam nie stało. Żyjemy, to jest najważniejsze.
- Jak w takiej sytuacji mam być spokojna, no jak?! Ale mogło nam się coś stać przez twoją nieuwagę! Następnym razem jadę z tyłu, bo chcę przeżyć tą całą podróż z tobą.
- Nie musisz się już tak denerwować. Obiecuję, że następnym razem będę uważał. Nie chcę żeby coś ci się stało, dlatego zapomnijmy o tym i jedźmy już dalej – pogładził mnie wewnętrzną stroną ręki po moim ramieniu i uśmiechnął się.
- Jedź już – zarządziłam i strąciłam jego rękę ze swojego ciała.
      Po długich i niezbyt ciekawych godzinach zwiedzania Leszna, w końcu nastała odpowiednia godzina, w której Troy zakrył mi oczy bandaną i kazał w spokoju oczekiwać na moment, w którym się zatrzyma. Zniecierpliwiona siedziałam i stukałam swoimi paznokciami o uchwyt przy drzwiach, mając nadzieję, że ten czas zleci jeszcze szybciej. Nagle ku mojej radości auto zatrzymało się i chwilę później, zawodnik otwierając mi drzwi, podał rękę i tym samym pomógł mi wyjść.
- Jeszcze nie patrz, cierpliwości. Tyle już wytrzymałaś, że mogę cię jeszcze troszkę podenerwować – zaśmiał się i zaczął mnie powoli prowadzić w stronę tej całej niespodzianki. – Możesz zdjąć bandanę – wyszeptał mi do ucha i stając za mną, objął mnie w pasie, tym samym oczekując na moją reakcję. Zgodnie z jego poleceniem zdjęłam bandanę i zrobiłam wielkie oczy, ponieważ widok, który znajdował się przede mną był zniewalający. Obok nas znajdował się niewielki stawek, przy którym stał pomost, wokół stały drzewa, tworzące las, a do tego wszystkiego można jeszcze zaliczyć domek na drzewie. Jednak nie to mnie aż tak bardzo poruszyło, nie zachodzące słońce, które wspaniale odbijało się w stawku, tylko stół z ławkami, który był zastawiony. Na nim znajdowało się jedzenie, dwa talerze, dwa kieliszki do wina, oczywiście butelka czerwonego wina i bukiet kwiatów.
- Ty to wszystko sam przygotowałeś? – zapytałam z niedowierzaniem, a mój towarzysz przytaknął głową i chwytając mnie za rękę, zaczęliśmy iść w kierunku stołu. Przed tym jak usiedliśmy, Troy wziął kwiaty i mi je wręczył, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- To dla ciebie, nie chcę byś o mnie tak szybko zapomniała. Chcę aby nasza znajomość nie trwała kilku dni czy też miesięcy – odparł zupełnie na spokojnie i poważnie.
Może jednak Troy nie jest taki zły, na jakiego wyglądał w opisie mojego przyjaciela? Tutaj wydaje się być zupełnie innym człowiekiem, przeciwieństwem tego wszystkiego. Przede mną właśnie stoi Troy, który jest miłym i romantycznym mężczyzną. Może jednak warto ponownie zaryzykować, tak na przekór wszystkim i wszystkiemu?

---------------

Hej, hej! :) Długo się zbierałam na napisanie tego rozdziału, ale w końcu pokonałam swoje lenistwo i tak oto powstał nowy rozdział. Być może znajdą się tutaj jakieś drobne błędy, bo pisałam go na szybko, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Ogólnie to jak mijają wam wakacje? Mieliście już jakieś wyjazdy czy raczej tak jak ja, pełen spontan? :) Trzymajcie się i do następnego! :*