niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział pierwszy.

      Przebudziłam się parę minut po 3 z dziwnym uczuciem, jakby ktoś koło mnie leżał. Głupie myśli wciąż krążyły po mojej głowie, nie dawały mi żyć, dzień w dzień budziłam się cała spocona, nie mogłam zasypiać, bałam się. Bałam się wszystkiego. Usiadłam na łóżku, nogi podkulając pod swoją brodę. Wokół kolan owinęłam ręce, które nie wiedząc czemu trzęsły mi się. Przecież w pokoju miałam wystarczająco ciepło, bo w końcu mamy sierpień. Nie mogłam dłużej znieść tego okropnego uczucia, więc pochwyciłam swojego misia w rękę i zeszłam na dół do kuchni. Wyjęłam szklankę, nalałam sobie zimnej wody i już miałam się rozkoszować smakiem kranówki, gdy nagle szklanka wyślizgnęła mi się z ręki i upadła na podłogę, robiąc mnóstwo hałasu i roztrzaskując się na miliony kawałków.
- Szlag by to! – krzyknęłam, ponieważ zaistniała sytuacja mnie zdenerwowała. Posprzątałam potłuczone szkło i ze zrezygnowaniem powróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, otuliłam kołdrą i wyjęłam telefon, w którym wykręciłam numer do Przemka. Po kilku sygnałach odebrał i wymruczał coś niewyraźnie. – Przemek… Ja już mam dość tego wszystkiego – wydusiłam z siebie ledwo słyszalnie, powstrzymując się od wybuchnięcia głośnym płaczem. Usłyszałam tylko wzdychnięcie i charakterystyczny dźwięk, który towarzyszy człowiekowi przy przeciąganiu się.
- Mała, czego masz dość? Co znów się stało? – zapytał z troską. – Albo poczekaj, mam lepsze rozwiązanie – dodał, nie pozwalając mi dojść do słowa, po czym w telefonie zastałam dźwięk rozłączenia się. No świetnie! Nie dość, że mam dziwne myśli, to teraz ten jeszcze postanowił się rozłączyć. Nagle ku mojemu zdziwieniu usłyszałam pukanie do drzwi, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze. Nie spodziewałam się kto to by mógł być, więc przełknęłam ślinę i powoli zaczęłam schodzić do drzwi, jednym zwinnym ruchem otwierając je.
- Przemek! Jak dobrze, że jesteś! – krzyknęłam lekko zachrypniętym i sennym głosem, sama nie wiem czy z radości, czy ze smutku i momentalnie rzuciłam się w jego silne ramiona, którymi objął mnie wokół pasa, tym samym podnosząc mnie ku górze, zamykając za sobą drzwi i kierując się ze mną do pokoju. Usiedliśmy razem na moim łóżku, z całej siły wtuliłam się w niego, ani na moment nie odrywając głowy od jego klatki piersiowej. – Ja już nie wiem co mam z tym robić. To wszystko mnie przewyższa, dzień w dzień mam to samo, wciąż te głupie myśli, co ja mam robić? Przemek…
- Póki co przestań się tak tym zamartwiać. Im bardziej będziesz o tym myślała, tym bardziej te myśli będą cię dręczyły. Spokojnie, mała. Jestem przy tobie, nie mam zamiaru cię opuszczać w takiej sytuacji. Dobrze wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – szeptał do mojego ucha, a ja czułam się w końcu doceniana i chwilowo uspokojona. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, którego już dawno sama nie widziałam.
      Po spokojniejszej nocy z Przemkiem u boku w końcu poczułam, że może być już tylko lepiej, że mam do tego motywację, że trzeba walczyć o lepsze jutro. Dobrze jest mieć obok siebie takiego przyjaciela jak on, w końcu nasze dobre 10 lat znajomości nie może się tak bezprawnie zmarnować. Przechyliłam głowę w bok i ujrzałam smacznie śpiącego Pawlickiego. Widok jego wydętej dolnej wargi tak mnie rozczulił, że prawie wybuchłam śmiechem. Nie chcąc go budzić wygramoliłam się z łóżka i nie robiąc żadnego najmniejszego hałasu udałam się do kuchni, gdzie przygotowałam parę naleśników z nutellą i truskawkami. Po zakończeniu swojej czynności udałam się ponownie na górę, gdzie przystawiłam jeden talerz pod sam nos Przemka, przygryzając przy tym delikatnie swoją wargę.
- Mmm. Co tak ładnie pachnie? – spytał, nie otwierając oczu. Przeciągnął się i usiadł po turecku na łóżku, tym samym dokładnie analizując swoimi oczami owe otoczenie. – Z jakiej to okazji? – zapytał z ciekawością i wyciągnął dłonie po talerz.
- Czy zawsze musi być coś z jakiejś specjalnej okazji? Nie, po prostu chciałam zrobić coś dobrego – uśmiechnęłam się, tym samym w moich policzkach ukazały się dwa urocze wgłębienia.
- Kochana jesteś – krótko podsumował i wspólnie zabraliśmy się za jedzenie. – Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – mówił niewyraźnie przeżuwając kolejne kawałki naleśników.
- Może najpierw spokojnie zjesz, a później podzielisz się tą propozycją? – grzecznie mu zasugerowałam, jednak Pawlicki jak to Pawlicki wie lepiej co dla niego jest korzystniejsze i już po chwili jego twarz była cała ubrudzona od czekolady. – Czy ty kiedyś dorośniesz? – zapytałam z rozbawieniem.
- Bycie dzieckiem jest fajne! – krzyknął z oburzeniem, co sprawiło, że wybuchłam jeszcze głośniejszym śmiechem, przy okazji łapiąc się za brzuch. – A zatem, pozwól, że wdrożę moją propozycję w twój dzisiejszy plan zajęć. Idziesz ze mną dzisiaj na trening na Smoczyku i nie widzę żadnych sprzeciwów, ja już postawiłem na swoim. Widzę, że się cieszysz z tego powodu, to dobrze – uśmiechnął się zadziornie. – Bo tylko spróbowałabyś mi odmówić – pokręcił groźnie swoją głową. Bycie groźnym i poważnym nie idzie w parze z Przemkiem. Ta postawa zdecydowanie do niego nie pasuje.
      Zgodnie z planem Przemka razem udaliśmy się na stadion, gdzie za godzinkę miał rozpocząć się trening pomiędzy Unią Leszno, a Spartą Wrocław. Promienie słońca docierały wszędzie, duchota dawała niezwykłe oznaki, więc nie miałam zamiaru wychodzić z boksu mojego przyjaciela. Chłodziłam się jego dmuchawą, co i tak nie dawało żadnego upragnionego efektu.
- Przemeeeeeeeek – wydusiłam z siebie, przedłużając jak najdłużej tylko mogłam dane imię.
- Co chcesz? – zapytał, odwracając się w moim kierunku. W ręku trzymał brudną szmatkę, którą co chwilę coś czyścił przy swoim sprzęcie. Taki widok jak najbardziej mi odpowiadał. Przemysław Pawlicki w roli perfekcyjnej pani domu? Dlaczego by nie? Kiedyś to chyba wykorzystam.
- Duszno mi – odparłam z nadzieją, że znajdzie jakieś rozwiązanie w związku z moim drobnym problemem. – Zrób coś z tym.
- Rozbierz się – poruszył zabawnie swoimi brwiami, a ja wzięłam pierwszą lepszą rzecz, która znajdowała się obok mnie i rzuciłam nią w niego, jednak bezskutecznie, ponieważ refleks to on ma niezły.
- Ja cię wszędzie szukam, a ty tutaj sobie ładnie romansujesz z tego co widzę! – nagle do naszej rozmowy wtrącił się jego młodszy brat. – Chodź na chwilę ze mną, jest sprawa.
- Mam nadzieję, że to coś poważnego? Nie mam ochoty się stąd ruszać dla jakiejś kolejnej twojej błahostki.
- Sugerujesz mi, że przychodzę do ciebie zawsze z jakąś durną sprawą?
- Może nie durną, ale przeważnie twoje sprawy nie mają sensu i niepotrzebnie mi zawracasz cztery litery.
- Przepraszam bardzo! – uniósł się głosem Piotrek.
- Dobra, weźcie już się uspokójcie – w końcu i ja musiałam dodać coś od siebie, bo już nie mogłam słuchać tej ich całej braterskiej kłótni. – Przemek idź z nim, z pewnością to coś ważnego – uśmiechnęłam się łobuzersko, a kiedy spostrzegłam morderczy wzrok najstarszego z nas wybuchłam śmiechem, jednak w głębi duszy zaczęłam się o siebie obawiać, ponieważ wiedziałam, że ten tutaj żużlowiec w akcie zemsty jest w stanie zrobić dosłownie wszystko. Kiedy odeszli spodziewałam się spokoju, jednak moje marzenia szybko legły w gruzach. Ich kłótnię niestety dalej było słychać. Wywróciłam teatralnie oczami i postanowiłam sobie zrobić mini wycieczkę po stadionie.
      Do treningu pozostało coraz mniej czasu. Zawodnicy ze spokojem podchodzą do tego wszystkiego, grzeją swoje maszyny, wprowadzają ostatnie poprawki.. i brama prowadząca na tor po chwili się otwiera. Zajęłam miejsce na pierwszej lepszej trybunie, uważnie obserwując kiedy na torze ujrzę sylwetkę Przemka. Strasznie uwielbiałam tutaj przychodzić, ryk żużlowych silników i ten specyficzny zapach zawsze były, są i będą dla mnie ukojeniem i odskocznią od tej niekiedy szarej codzienności. W tym samym momencie w którym żużlowcy zaczęli pokonywać kolejne kółka, przez moje plecy przechodziły przyjemne dreszcze, a na rękach dało się dostrzec gęsią skórkę. Taki stan uwielbiałam najbardziej.
- Cześć wieśniaro – usłyszałam radosny głos za swoimi plecami. Przechyliłam głowę w tył i ujrzałam Piotrka. Teraz zapragnął zaczepiać mnie? Mało mu kłótni?
- Cześć leszczu – postanowiłam nie być inna i również dodać nieco urozmaicenia mojej wypowiedzi. – Lepiej się skup na treningu, a nie na pogawędkach.
- Spokojna twoja rozczochrana – poklepał mnie po plecach i zaśmiał się. – Sytuacja jest jak najbardziej opanowana.
- No zobaczymy później, jak zaczniesz punktować, albo i nie zaczniesz – zaakcentowałam dwa ostatnie wyrazy, z dużym naciskiem na „nie”.
- Jeszcze się zdziwisz! Jeszcze będziesz mnie błagała o autograf, wspólne zdjęcie i numer telefonu! Nic nie dostaniesz! – wykrzyczał to z taką powagą i frustracją, że nie pozostało mi nic innego jak uznanie, że kompletnie nie znam tego zawodnika.
      Kiedy trening dobiegł końca jeszcze przez chwilę siedziałam na trybunie i uważnie obserwowałam jak traktory dokańczały swoją pracę na torze. Wciąż brakowało mi żużlowych emocji, czułam niedosyt, lecz mimo wszystko w końcu zaczęłam kierować się w stronę boksu Przemka. Jednak mój plan nie powiódł się, bo momentalnie ktoś podszedł do mnie od tyłu i zakrył mi oczy swoimi dłońmi.

---------------

Hej Hej Falubaz! Tak mnie ucieszyła wygrana drużyny z Zielonej Góry, że aż postanowiłam właśnie teraz opublikować swój pierwszy rozdział. Co do niego nie mam jakichś żadnych zażaleń, bo zawsze mogło być gorzej. Ocenę pozostawiam wam i do następnego! ;)

10 komentarzy:

  1. Już uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział! ;D Dużo weny życzę i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Nadia ma takiego Przemka, dzięki niemu da radę! Akcja z naleśnikami genialna xD I Przemo jako duże dziecko :D Mam nadzieję, że dziewczynę już nie będą dręczyć koszmary. Ciekawe kto zasłonił oczy naszej bohaterce...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że znów zaczęłaś pisać, ponieważ bardzo podoba mi się Twój styl :) Opowiadanie zapowiada się ciekawie, więc z niecierpliwością oczekuję na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się świetne opowiadanie! Mam nadzieję, że to ktoś znajomy zasłonił jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow *.* świetny rozdział!! Bardzo ciekawi mniekto jej zatrył te oczy...:)
    Czekam na 2 !!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wiadomo! Jest Przemo- jest zabawa xD Naleśniki wygrały wszystko xD Dobrze, że Nadia ma kogoś takiego przy sobie :) A Piter to taki nieodgadniony człowiek O.o Niby żartuje, niby nie :P No ciekawe któż to zakrył jej oczy :)) Czekam na nowy i zapraszam na nowość na http://comatose-feeling.blogspot.com/ oraz na zupełnie nowe opowiadanie na http://there-is-only-one-life.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. no no sie zapowiada ciekawie ;D czekam na nowość ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam sobie prolog, 1. rozdział, zapoznałam się z bohaterami i kupiłaś mnie. Na widok Batcha, aż się sama do siebie uśmiechnęłam. :)
    Ale wracając do treści... Współczuję Nadii. Strata rodziców na pewno nie jest łatwa. Na to nie da się przygotować i dziecko, które zostaje samo musi zaczynać wszystko od nowa. Na szczęście Nadia ma wokół siebie przyjaciół, którzy pomogą jej w każdej sytuacji. Przemek jest nieoceniony. Nie czekał na wyjaśnienia dziewczyny, tylko przyjechał, by ją wesprzeć. Czegóż chcieć więcej. A kłótnie między rodzeństwem zawsze są urocze i śmieszne. :)

    Już nie moge doczekać się kolejnych rozdziałów. Mam nadzieję, że będziesz mnie informowała. :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na nowość: http://bez-ciebie-znikam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej :) Zapraszam na nowości na http://there-is-only-one-life.blogspot.com/ oraz
    http://comatose-feeling.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! :)
    Kolejne opowiadanie do kolekcji ;) Historia naprawdę ciekawa. Bohaterowie również ;)
    To wielkie szczęście mieć takiego przyjaciela, który nawet w środku nocy do Ciebie przyjedzie jeśli będzie taka potrzeba.
    A ja myślę, że to Batch zasłonił jej oczy ;)
    Pozdrawiam, czekam na następny i zapraszam do siebie :) http://riding-through-the-storm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń