Zapowiada się kolejny piękny dzień – pomyślałam sobie w głowie. W końcu
po tej całej męczącej bijatyce ze swoimi negatywnymi myślami przyda mi się
odrobina szczęścia. Jak zawsze rano przywitały mnie promienie słońca, które
przedzierały się przez zasłonięte okna, aż chce się żyć. Usiadłam wygodnie na
brzegu łóżka i prostując swoje kości usłyszałam skrzypienie drzwi. Kto o tak
wczesnej porze wchodzi do mojego pokoju? Nagle usłyszałam miły i ciepły głos.
Głos, który był doskonale mi znany. Przetarłam oczy, na mojej twarzy pojawił
się szeroki uśmiech, który został wywołany dzięki zapachowi dopiero zrobionych
uwielbianych przeze mnie naleśników z nutellą. Już miałam wyciągać ręce ku owej
postaci, by najeść się daniem i z jeszcze większą przyjemnością myśleć
pozytywnie o dzisiejszym dniu, gdy obraz w przeciągu sekundy mi się rozmazał,
sylwetka mojej najukochańszej mamy zniknęła, a ja podniosłam się z łóżka,
momentalnie wybuchając gorzkim płaczem.
Od godziny siedzę w ciszy, która
przeszywała moje cztery ściany. Wciąż biję się ze swoimi myślami. Sądziłam, że
chociaż na jakiś czas moja podświadomość o rodzicach dała mi spokój, jednak
myliłam się. To wróciło do mnie szybciej niż się tego spodziewałam. Leciały
kolejne minuty, tak samo jak i kolejne łzy. Nawet wspaniała pogoda za oknem nie
była w stanie mnie ruszyć, a raczej wybudzić z tego całego okropnego stanu, w
jakim się aktualnie znajdowałam. Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do ciszy, aż
przerwał ją mój dzwonek. Kątem oka spojrzałam na wyświetlacz, na którym
widniało zdjęcie Troya. Przesunęłam palcem po ekranie i dałam na głośnomówiący,
opierając się plecami o ścianę.
- Alooooha!
– rzucił radośnie jako pierwszy. – Co dzisiaj robisz? Mam nadzieję, że nie masz
żadnych planów i, że cię nie obudziłem? – zadał pytanie, po czym nie czekając
na moją odpowiedź kontynuował swoją wypowiedź. – Tak sobie myślałem przez całą
noc, że w sumie mógłbym cię dzisiaj gdzieś zabrać, ale pojawił się lekki
problem. Spokojnie, mądry i zaradny Troy Batchelor znalazł na to odpowiednie
rozwiązanie! W końcu od czego ma się taki łeb jak mój. Mimo tylu kilometrów ja
najprościej w świecie po ciebie przyjadę i nie chcę słyszeć żadnych ale, bo
inaczej siłą cię zmuszę, a to już będzie mogło podchodzić pod gwałt – w tym
momencie zaśmiał się, a ja tylko delikatnie uśmiechnęłam. – Więc jak? Zgadzasz
się? – ponownie zadał pytanie, tym razem dając mi chwilę na zastanowienie się.
-
W sumie i tak nie mam nic innego do roboty, więc okej. Zgadzam się. O której
mam się ciebie spodziewać?
-
Niech to będzie moją słodką tajemnicą. Po prostu bądź gotowa i tyle. O której
to się sama przekonasz.
-
Oj Troy – nie było mi do śmiechu, ani żadnej kłótni, więc musiałam za wszelką
cenę wydusić z niego tą jakże ważną i istotną dla mnie informację, bo przecież
muszę się przyszykować.
-
Nie znam żadnego Troya – odparł, a ja wzruszyłam tylko swoimi ramionami. – Bądź
gotowa. Do później, wpadnę po ciebie! – krzyknął do telefonu i udając, że traci
wszelaki sygnał, rozłączył się, tak samo kiedy to główny bohater jakiegoś filmu
siedzi w domu i udaje, że wchodzi w jakieś pomieszczenie w którym panuje
absolutny brak zasięgu. Nie pozostawił mi żadnego wyboru. Musiałam zacząć się
przygotowywać, bo nie wiedziałam w którym momencie ten szaleniec zapuka do
moich drzwi.
Po godzinie byłam już gotowa. Dokładnie
wyprostowałam swoje włosy, na twarzy pojawił się delikatny makijaż, który
świetnie podkreślał moją kobiecą urodę, a z tym wszystkim idealnie połączyła
się czerwona sukienka i czarne buty na obcasie. Długo nie musiałam czekać na
żużlowca. Lekko poddenerwowana, ponieważ nie wiedziałam co mnie dzisiaj będzie
czekać, wzięłam torebkę i zeszłam na dół, gdzie przywitałam się z Troyem.
-
Wow! – wydusił z siebie zaraz, kiedy zrobiłam krok w tył, aby dać mu wolną
przestrzeń. – Wyglądasz niesamowicie, a o twojej sukience to już nie wspomnę –
uśmiech nie schodził mu z twarzy, podczas tego, gdy uważnie przyglądał się
każdemu centymetrowi mojego ciała.
-
Już się tak nie patrz, bo w nocy spać nie będziesz mógł – odparłam i pokręciłam
swoją głową na boki. – To gdzie mnie zabierasz? – zapytałam, aby jakoś
odciągnąć wzrok Australijczyka od mojej sukienki.
-
Zobaczysz – posłał mi tajemnicze spojrzenie i chwilę później gestem prawej ręki
zaprosił mnie do środka swojego samochodu, przed oczywiście otworzył mi drzwi i
kiedy tylko wsiadłam, zamknął je. – To co? Gotowa na spędzenie całego dnia ze
mną? – zapytał i ruszył w kierunku wyznaczonego przez siebie miejsca.
-
Jak najbardziej, ale wciąż nurtuje mnie jedno pytanie. Gdzie my do jasnej
cholery jedziemy? – zapytałam i miałam nadzieję, że Troy mi w końcu powie coś
więcej na ten temat, niż tylko samo „zobaczysz, to niespodzianka”.
-
Póki co nie spieszy mi się na to miejsce, bo lepiej tak wygląda jak już trochę
zbiera się na zachód słońca. Teraz po prostu sobie pojeździmy na mieście –
zaśmiał się i spojrzał w moim kierunku, za długo jego wzrok tkwił na mojej
sylwetce i zrobił niestety błąd, bo chwilę później minimalnie zjechał na
poboczny pas i usłyszeliśmy głośne trąbienie z naprzeciwka. Troy gwałtownie
skręcił samochodem i się zatrzymał, a ja przerażona tym wszystkim nie
wiedziałam co mam zrobić.
-
Czyś ty oszalał do reszty?! Chcesz spowodować jakiś wypadek? Patrzy się na
drogę, a nie na osobę siedzącą obok, nie nauczyli cię tego przy zdawaniu na
prawko?! – zaczęłam krzyczeć na żużlowca i machać rękoma na wszystkie strony
świata, ponieważ byłam zdenerwowana całą tą sytuacją i przede wszystkim gotowa
do wyjścia z jego auta, jednak w miarę szybko się uspokoiłam, lecz mimo to moje
serce wciąż waliło jak oszalałe.
-
Spokojnie, przecież nic się nam nie stało. Żyjemy, to jest najważniejsze.
-
Jak w takiej sytuacji mam być spokojna, no jak?! Ale mogło nam się coś stać
przez twoją nieuwagę! Następnym razem jadę z tyłu, bo chcę przeżyć tą całą
podróż z tobą.
-
Nie musisz się już tak denerwować. Obiecuję, że następnym razem będę uważał.
Nie chcę żeby coś ci się stało, dlatego zapomnijmy o tym i jedźmy już dalej –
pogładził mnie wewnętrzną stroną ręki po moim ramieniu i uśmiechnął się.
-
Jedź już – zarządziłam i strąciłam jego rękę ze swojego ciała.
Po długich i niezbyt ciekawych godzinach
zwiedzania Leszna, w końcu nastała odpowiednia godzina, w której Troy zakrył mi
oczy bandaną i kazał w spokoju oczekiwać na moment, w którym się zatrzyma.
Zniecierpliwiona siedziałam i stukałam swoimi paznokciami o uchwyt przy
drzwiach, mając nadzieję, że ten czas zleci jeszcze szybciej. Nagle ku mojej
radości auto zatrzymało się i chwilę później, zawodnik otwierając mi drzwi,
podał rękę i tym samym pomógł mi wyjść.
-
Jeszcze nie patrz, cierpliwości. Tyle już wytrzymałaś, że mogę cię jeszcze troszkę
podenerwować – zaśmiał się i zaczął mnie powoli prowadzić w stronę tej całej
niespodzianki. – Możesz zdjąć bandanę – wyszeptał mi do ucha i stając za mną,
objął mnie w pasie, tym samym oczekując na moją reakcję. Zgodnie z jego
poleceniem zdjęłam bandanę i zrobiłam wielkie oczy, ponieważ widok, który
znajdował się przede mną był zniewalający. Obok nas znajdował się niewielki
stawek, przy którym stał pomost, wokół stały drzewa, tworzące las, a do tego
wszystkiego można jeszcze zaliczyć domek na drzewie. Jednak nie to mnie aż tak
bardzo poruszyło, nie zachodzące słońce, które wspaniale odbijało się w stawku,
tylko stół z ławkami, który był zastawiony. Na nim znajdowało się jedzenie, dwa
talerze, dwa kieliszki do wina, oczywiście butelka czerwonego wina i bukiet
kwiatów.
-
Ty to wszystko sam przygotowałeś? – zapytałam z niedowierzaniem, a mój
towarzysz przytaknął głową i chwytając mnie za rękę, zaczęliśmy iść w kierunku
stołu. Przed tym jak usiedliśmy, Troy wziął kwiaty i mi je wręczył, utrzymując
ze mną kontakt wzrokowy.
-
To dla ciebie, nie chcę byś o mnie tak szybko zapomniała. Chcę aby nasza
znajomość nie trwała kilku dni czy też miesięcy – odparł zupełnie na spokojnie
i poważnie.
Może
jednak Troy nie jest taki zły, na jakiego wyglądał w opisie mojego przyjaciela?
Tutaj wydaje się być zupełnie innym człowiekiem, przeciwieństwem tego
wszystkiego. Przede mną właśnie stoi Troy, który jest miłym i romantycznym
mężczyzną. Może jednak warto ponownie zaryzykować, tak na przekór wszystkim i
wszystkiemu?
---------------
Hej, hej! :) Długo się zbierałam na napisanie tego rozdziału, ale w końcu pokonałam swoje lenistwo i tak oto powstał nowy rozdział. Być może znajdą się tutaj jakieś drobne błędy, bo pisałam go na szybko, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Ogólnie to jak mijają wam wakacje? Mieliście już jakieś wyjazdy czy raczej tak jak ja, pełen spontan? :) Trzymajcie się i do następnego! :*